To musi być idealne połączenie, w idealnych proporcjach, mocnej czarnej herbaty, cytryny i cukru. Najlepiej w szklance, żeby można było rozkoszować się nie tylko smakiem, lecz także cudownym kolorem – na granicy żółci i brązu. Absolutnie klarownym, więc wodę najpierw należy przepuścić przez filtr. Taką właśnie herbatkę sobie teraz piję. Earl Grey – zapomniałam dodać. Pycha!
Podobną piłam w pizzerii Paradiso w Białymstoku. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że herbata może być czymś tak cudownym dla podniebienia. Odebrałam swoją szklankę na spodeczku z ułożoną obok herbacianą torebką, plasterkiem cytryny i dwiema kostkami cukru. Złączyłam wszystko w tej zwyczajnej szklance, poczekałam aż odrobinę (odrobinę, nie zupełnie!) przestygnie i spróbowałam. Ach, to było to! Od tamtego czasu szukałam wszędzie tego smaku i nie udawało mi się go odnaleźć. Wypróbowywałam różne herbaty, zalewałam wodą – czasem naprawdę marnej jakości, no i ta cytryna – raz gorzka, innym razem bez smaku. Jeśli chodzi o herbatę – mam już swoją faworytę. Woda – ta, która leci u mnie z kranu, przepuszczona przez filtr – da się wypić. I tylko cytryna jest zawsze jedną wielką zagadką. Wczoraj udało mi się upolować całkiem dobrą. Taką w sam raz. I dlatego dziś mogę rozkoszować się królewską herbatą. A w mojej kuchni leży całe opakowanie Earl Greya i pachnie, że wciąż się dziwię, wchodząc do tego pomieszczenia, skąd ten cudowny aromat.
poniedziałek, 22 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o, ja też, jeśli w ogóle piję herbatę, to jest to Earl Grey, tyle że całkowicie inaczej ją przygotowuję
OdpowiedzUsuńpozdrowienia do herbaty!
Anno, a jak ją przygotowujesz? Może ja też bym spróbowała nowego sposobu :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńEarl Grey... ulubiony, oczywiście z dodatkiem cytrynki i dzień rozpoczęty ;) a pomyśleć, że kiedyś nie znosiłam Earl grey...a ...:)
OdpowiedzUsuńOch,to mi trafilas z tym tematem:)
OdpowiedzUsuńJa od smaku i zapachu Earl Grey jestem uzalezniona.Z cytryna owszem tak,ale bez cukru.Cukier zmienia jej smak jak dla mnie:)
Nie wiem,czy pijesz lisciasta,czy expresowa.Lisciasta ma mocniejszy aromat i smak...ach:) i masz racje,ja tez jak otwieram szafke,to nie moge sie nadziwic,ze zawsze czuc zapach taj herbaty!
Moge Ci jeszcze polecic polaczenie cytryna + mieta...:)
Czytałam gdzieś, że Charles Grey otrzymał podobno czarną herbatę aromatyzowaną olejkiem z bergamoty od chińskiego mandaryna, którego syn został uratowany przed utopieniem przez jednego z ludzi lorda Greya. Wg innej wersji, herbata była podarunkiem od chińskiego radży, którego syna ocalił po ataku tygrysa jeden z służących Greya. Najlepsze jest to, że lord Grey nigdy nie był w Chinach...;)
OdpowiedzUsuńLecę zaparzyć Earl Greya :)
Kaś, jak tylko pojawiła się herbata Earl Grey w Polsce, też jej nie lubiłam. Z mamą nazywałyśmy ją "perfumowaną". Sama nie wiem, kiedy to się zmieniło :)
OdpowiedzUsuńEmocjo, Earl Grey też pijam bez cukru, ale tylko wtedy, kiedy nie wrzucam tam również cytryny. Wtedy jesteśmy tylko ja i Earl Grey :))) Teraz akurat piję expresową, bo się leniwa zrobiłam ;) A ta cytryna i mięta to razem z herbatą czy tylko woda?
Beato, całe szczęście, że ten lord Grey uratował tego syna - przed czymkolwiek to by nie było i gdzie by to nie było :)) Dzięki temu mamy teraz taką pyszną herbatkę!
Pozdrawiam!
Musze mieć wybitną ochotę na herbatę... wolę jednak kawę ;)
OdpowiedzUsuńNivejko, też uwielbiam kawę, ale piję tylko jedną filiżankę dziennie - no, góra dwie. A herbatę mogę pić i pić - i to prawie każdą :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHerbatka z cytrynką mniam... do śniadanka...
OdpowiedzUsuńA delektuję sie zieloną miętową... hmmmm:)
A jeśli jeszcze w miłym towarzystwie.... hmmmmmmm:)
A ja dziś akurat też Earl Gray na przemian z Love story - truskawka, rabarbar i czekolada, zaparzone w herbacianym dzbanuszku...
OdpowiedzUsuń(http://www.teejanowicz.pl/?id=search&ss=love+story&ok.x=0&ok.y=0)
Pyszności!!!
Ja uwielbiam kawę puszystą mgiełką mleka, ale herbatką spod ręki Grzegorza nie pogardzę. Tylko jak on je "kreuje", to już jego tajemnica. Podpatrzyłam, że dodaje do dzbanka różne różności, a to herbatę zieloną, a odrobinę imbiru, anyżu, owoców jałowca... co jeszcze, to już będę musiała go poprosić, żeby może napisał coś na ten temat... bo to temat rzeka... :)
OdpowiedzUsuńIdo, ja też wczoraj wieczorem piłam zieloną z miętą :)
OdpowiedzUsuńMarpil, zajrzałam na tę stronę... mmmm... Chyba się na coś skuszę, może nawet na tę truskawkową z rabarbarem i czekoladą :)
Jolu, koniecznie poproś Grzegorza, żeby zdradził swoją tajemniczą recepturę na herbatę. Pewnie nie tylko ja chętnie skorzystam :)
Pozdrawiam :)
Sylwia, namawiam Grzegorza do napisania stosownego postu. Może coś z tego będzie?? :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń