środa, 17 marca 2010

I znów wspomnień czar...

Był wieczór, późny, a więc ciemno też było. Wracaliśmy z jakiegoś koncertu – ja, Aśka, Edyta i Marcin. Naprzeciw nas wyrosło czterech facetów. My w panice. Któraś z nas na pocieszenie mówi:
- Ich jest czterech i nas jest czwórka. Damy radę, w razie czego.
Na to Marcin:
- Mnie nie liczcie.

Siedzimy sobie… gdzieś. Przepychamy się z Marcinem. Wyraźnie przegrywa walkę z kobietami (wtedy jeszcze małolatami), fotel należy do nas! Andrzej przygląda się całej scenie i w końcu pyta dość flegmatycznie:
- Marcin, pomóc ci?
- Uhm – potwierdza Marcin.
- A co ja z tego będę miał?

Uwielbiam te moje zakurzone wspomnienia. Młodzieńcze przyjaźnie, które może nie wszystkie przetrwały, ale na pewno wtedy były przyjaźniami. Wiem o tym.

9 komentarzy:

  1. Ludzie się zmieniają, wyrastają ze starych przyjaźni... Co wcale nie znaczy że one nie były prawdziwe:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak?! A ja sobie cały czas wyrzucam, że jeśli się z kimś kiedyś przez 10 lat przebywało 24/7 to ta przyjaźń nie mogła tak po prostu sczeznąć...
    A jednak mogła...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj niestety te stare moje przyjaźnie jakoś sie rozmyły, niektóre z hukiem skończyły, niektóre z niedopowiedzeniami rozpełzły się...a mi szkoda, bo takie kiedyś były One ważne...
    I myślę, że te pierwsze przyjaźnie tak naprawdę nauczyły nas jak być czyimś przyjacielem... i czego od przyjaciół chcieć...
    Ja mimo wszystko tęsknię...

    OdpowiedzUsuń
  4. "Albowiem nic i nigdy nie zastąpi straconego towarzysza. Nie można stworzyć sobie starych przyjaźni. Nie ma ceny skarb tylu wspomnień, tylu trudnych godzin przeżytych razem, tylu waśni, pojednań, porywów serca. Takie przyjaźnie są nie do odtworzenia." Antoine de Saint - Exupery

    Pasuje?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nivejko, tak właśnie myślę. Ale dużo czasu mi zajęło, zanim to zrozumiałam i zaakceptowałam.

    Inez - niestety mogła. Zmieniamy środowisko, każdy z nas idzie w inną stronę i tak po prostu samo wychodzi.

    Kaś, ja też tęsknię za moimi starymi przyjaciółmi. Z jednymi nadal się przyjaźnię - a to tyle lat! Z innymi nie mam żadnego kontaktu. A jeszcze z innymi właśnie konakt odzyskałam - może znów się do siebie zbliżymy? A tęsknota chyba już zawsze będzie. Ale warto było - to dopiero były czasy i przyjaźnie!

    Beatko, strzał w dziesiątkę! Pasuje jak najbardziej :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. To ja w takim razie jestem szczesciara:)
    najlepsza przyjaciolka...od szkoly podstawowej,czyli okolo 25 lat.
    Probe nasze przyjazni przeszlysmy bez wiekszych ran,lekkie zadrapania,ale to nas chyba wzmocnilo:)
    Z lat licealnych natomiast jedna piekna przyjazn plus dwie bardzo bliskie znajomosci...tak,jestem szczesciara!:)
    A takich "kwiatkow",jak te Twoje z Marcinem w roli glownej tez mam troche:)piekne wspomnienia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Sylwia, poruszyłaś czułą strunę moich wspomnień. Ja wszystkich przyjaciół zostawiłam daleko, na północy Polski. Od kilku lat mieszkam na południu i nie mam przyjaciół, fizycznie. To znaczy mój mąż jest moim przyjacielem, ale to jest inny rodzaj więzi. Czuję się czasem strasznie wyalienowana. Dlatego tak cenię sobie nowe znajomości, te blogowe. a moi przyjaciele są cały czas w moim sercu. czasem się spotykamy, moi przyjaciele odwiedzają nas przy okazji przyjazdu w góry. I to też jest fantastyczne. Ale cały czas czuję niedosyt ludzi, relacji z innymi przyjaznymi mi ludźmi. Dla mnie to bardzo ważna sfera życia. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Emocjo, rzeczywiście jesteś szczęściarą. I bardzo dobrze :)

    Jolu, wiem, jak przykro jest rozstawać się z przyjaciółmi. Moi też są "rozsiani" po świecie, już nawet nie po Polsce. Ale najważniejsze, że się odwiedzacie. A jak czujesz niedosyt ludzi, to zapraszam na kawkę, kiedy odwiedzisz brata ;)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń