sobota, 13 marca 2010

Dorgę wybieram ja, czyli "Alicja w Krainie Czarów"

Od dziś Szalony Kapelusznik z „Alicji w Krainie Czarów” ma twarz Johnny’ego Deppa. Tak jak Corso z „Klubu Dumas” – kiedy czytałam książkę, po wielokrotnym obejrzeniu filmu „Dziewiąte wrota” – także miał twarz Johnny’ego Deppa. Ale to oddzielna historia.

Dałam się dziś porwać. Porwał mnie Tim Burton swoją adaptacją „Alicji w Krainie Czarów”. A wcale nie chciałam iść na ten film. Mąż jęczał, że koniecznie chce obejrzeć „Avatara”, a skoro przyjechali moi rodzice, to możemy pójść razem. No, możemy, tyle że mnie nie pociągają tego typu filmy. Nie szukam efektów specjalnych ani ideologii w kinie. Szukam oderwania się od rzeczywistości, przeżycia czegoś ładnego, zabawnego, innego, historii, która mnie wciągnie i wpadnę, jak Alicja w norę króliczą. Więc absolutnie zaprotestowałam przeciwko prawie trzygodzinnemu siedzeniu na czymś, co mnie kompletnie nie interesuje. A że mąż stwierdził, że będzie się czuł lepiej, wiedząc, że jestem gdzieś w sali kinowej obok, dałam się wyciągnąć. Wybrałam film – „Alicja…”, bo gra tam Johnny Depp, nie chciało mi się wgłębiać w fabuły pozostałych filmów, więc wybór był szybki i w miarę bezbolesny. I dziękuję teraz mężowi, że mnie wyciągnął, bo pewnie bym nigdy nie zobaczyła tej fantastycznej baśni w takim wydaniu. Jednak IMAX robi swoje – podobno „Avatar” na zwykłym ekranie nie był zbyt urzekający, a „Alicja…” w IMAX-ie i owszem. Nie wiem, czy dałam się zaczarować trójwymiarowości, czy uroczej Mii Wasikowskiej, która grała tytułową bohaterkę (czasami widziałam wręcz w tej roli Agatę Buzek – zupełnie nie wiem czemu), czy niesamowitemu Johnny’emu Deppowi. A może po prostu zgrabnie opowiedzianej historii, zabawnej, uroczej. Kolorom, krajobrazom, zapachom… Biegłam z bohaterką przez las pełen grzybów i czułam, jakbym sama była na grzybobraniu. Wdychałam zapach drzew i runa leśnego, choć ta przyroda była nieco inna od tej naszej. Piłam herbatkę z Szalonym Kapelusznikiem i uchylałam się przed latającymi filiżankami rzucanymi przez Zająca Marcowego. Wpatrywałam się w wielką głowę Czerwonej Królowej i wsłuchiwałam w znakomity dubbing Katarzyny Figury. I obserwowałam manieryczne ruchy Białej Królowej. Wgapiałam się zafascynowana w znikającego koteczka o szerokim uśmiechu.

Jestem pod wrażeniem. Dziś znów byłam małą dziewczynką, z radością przemierzającą świat baśni. Och, ile bym dała, żeby spotkać takiego Szalonego Kapelusznika! Żeby wypić w jego towarzystwie herbatę i odtańczyć frenetyczny taniec. Świętować zwycięstwo nad Czerwoną Królową. I być „trochę bardziej”. I, co najważniejsze, nie bać się mówić „Drogę wybieram ja!”. Mieć w nosie, co wypada, a co nie. Co myślą na ten temat inni. Czy to, co zaplanuję, ma szanse powodzenia, czy nie. I wierzyć jeszcze przed śniadaniem w sześć rzeczy niemożliwych.

Baśnie są super!

9 komentarzy:

  1. Życie też jest super:). Nawet jeśli czasem trudno w to uwierzyć:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skoro wciąż umiesz być "małą dziewczynką", wszystko może się zdarzyć...;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nie widziałam filmu. Ale jeśli Depp zagrał tak urzekająco jak w "Marzycielu", to na pewno warto było się wybrać do kina. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja się zawiodłam na tym filmie. Znużył mnie, zupełnie nie porwał, nie oczarował. Nic. Nie wiem, czy jest różnica między IMAX-em a zywkłą projekcją 3D, ale nawet to moim zdaniem nic by nie zmieniło.
    Postacie, a owszem, są wspaniałe. Kot, Kapelusznik, królowa, myszy czy żaby - super. Alicja już mniej, jakoś mnie nie przekonywała ta aktorka. A potem... hmm... miałam wrażenie, że film nie chce się skończyć, że jak na Tima Burtona to mało magiczno-gotycki ten film. Może takie założenie było, żeby zrobić poniekąd paszkwil na różne bajki, niemniej jednak mnie nie ubawił. A szkoda. Mogła być niezła zabawa :S
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie widziałam, ale recenzje są tak zachęcające, że chyba raczej na pewno się wybiorę :)
    Lubię baśnie. Lubię wracać do dzieciństwa...

    OdpowiedzUsuń
  6. byłam właśnie wczoraj na nim...i ... odczucia mam mieszane... z jednej strony podobał mi się szalenie (treść filmu, gra Deppa- niezawodnego, rewelacyjnie przedstawione postacie, poczucie humoru "sztuciec" :), sam sposób przedstawienia tej baśniowej krainy), a z drugiej strony, jakiś takich większych efektów się spodziewałam i nie mogłam się jakoś w atmosferze kina odnaleźć- chyba muszę obejrzeć jeszcze raz w domu - sama !

    OdpowiedzUsuń
  7. Ido, no wiem, wiem ;)

    Beatto, nie wiem, czy umiem, ale tęsknię za tą małą dziewczynką, którą byłam, i każda okazja do powrotu do niej jest dobra :)

    Jolu, nie wiem, czy Depp zagrał jak w "Marzycielu". Nie oglądałam :( Ale na pewno (moim skromnym zdaniem) zagrał dobrze.

    Dagal, szczerze mówiąc, nie miałam żadnych oczekiwań co do tego filmu, a wiem, że ludzie pewnie oczekują dużo, choćby ze względu na nazwisko Burtona. Może trochę zależy to od nastawienia - jeśli człowiek myśli, że będzie WOW!, rozczarowuje się, a jeśli idzie - tak jak ja - przy okazji, może się zachwycić. Ale pewnie nie jest to reguła. Ja się zachwyciłam i mogłabym jeszcze z pół godziny posiedzieć na tym filmie ;)

    Nivejko, recenzje, które widziałam, były skrajnie różne. Na szczęście przeczytałam je dopiero po obejrzeniu filmu. Inaczej pewnie bym się zastanowiła, czy na niego pójść. Wiadomo, nie każdemu podoba się to samo. Mnie się ta "Alicja..." podoba - nie mam do tego filmu żadnych zastrzeżeń. Pozwolił mi na chwilę zapomnieć o codzienności i o tym, że nie mam już kilku lat...

    Kaś, tak jak pisałam, nie zależy mi na efektach w filmie, może dlatego się zachwyciłam - wystarczyły mi te wielkie grzyby, drzewa, cała ta baśniowa przyroda. Szczerze mówiąc, dopiero ta wersja "Alicji w Krainie Czarów" mnie przekonała. A obejrzenie tego filmu w domu, to już może nie być to samo. No wiesz, to złudzenie, że wszystko dzieje się koło Ciebie, może nawet z Twoim udziałem, jest dość istotne - przynajmniej dla mnie takie było. Ale, kto wie - czekam na Twoją opinię po obejrzeniu filmu w domu :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Z filmami jest tak, że zawsze liczy się pierwsze wrażenie. Jak już wiesz, ja również czuję pewien niedosyt, ale przygody w Krainie Czarów nie żałuję. Film widziałam w zwykłym kinie i w okularach, ale z napisami. Dubbingu bym chyba nie zniosła...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. "I wierzyć jeszcze przed śniadaniem w sześć rzeczy niemożliwych. " <- taki właśnie opis mam na gadu-gadu, film podobał mi się bardzo, mój Rrr nawet nazwał go wizualną ucztą :)
    Figura = arcydzieło i Grubasy o taak!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń