Przejeżdżałam dziś obok plakatu wieszczącego koniec tytułu – czyli ostatnie spektakle w Romie „Upiora w operze”. I smutno mi się zrobiło, mimo że za „Upiorem…” nie przepadam, ale jakiś czas temu takie plakaty obwieszczały koniec „Tańca wampirów”. A ja wprost uwielbiam ten musical. Kiedy nie mogłam jeszcze znaleźć nagrań polskiej wersji językowej w Internecie, wyszukiwałam choćby pojedyncze piosenki w innych językach i namiętnie słuchałam, mając w pamięci polskie słowa. Najczęściej były to wersje niemieckie, bo dynamika tego języka w zestawieniu z utworami „wampirycznymi” była wprost niesamowita. Później kupiłam płytę, na której dość wybiórczo zamieszczono utwory z „Tańca…” (na płycie z niemieckiej wersji są wszystkie utwory po kolei łącznie z kwestiami mówionymi!). Niestety, jakość polskiej płyty jest dość mierna. Gdzieś ginie siła głosów Łukasza Dziedzica (Krolok) i Malwiny Kusior (Sara). Myślę, że gdybym zaczęła moją przygodę z tym musicalem od płyty, nigdy bym się w nim tak bardzo nie zakochała. Jednak skoro nie mam innej możliwości, pozostaje mi do słuchania ta bardzo marnie nagrana płyta, z przecież doskonałymi głosami i piosenkami.
Na „Tańcu wampirów” byłam pięć albo sześć razy. To i tak mało, bo rekordziści byli pewnie z kilkadziesiąt razy. Ludzie znali na pamięć każdy wers każdego utworu. Każdy krok aktora. A ja uwielbiałam głos Łukasza Dziedzica (Krolok). I melodie, i teksty utworów. Teksty, które śpiewałam sobie, gdy prawdziwe życie kopało po tyłku. Gdy bałam się czegoś, bo było nowe. Gdy czegoś mocno chciałam, ale nie miałam odwago zaryzykować. I powtarzałam sobie np.:
Wmówili ci,
że zmiana grzechem jest.
Lecz ty już wiesz, że to nie grzech.
Bo przeczuwałaś
kłamstwo, podstęp, blef.
Ukrywano przed tobą,
że jest lepszy świat
Więc żyj w zgodzie z sobą,
bo reszta to fałsz.
Ja wiem, czego ci tu brak:
Ty na skrzydłach nocy unieść się chcesz,
bo w ciemności znajdziesz sens
gdy postradasz zmysły w niej
(…)
Ja wiem, czego ci brak:
ty na skrzydłach nocy unieść się chcesz
Monotonne przerwać sny
od początku zacząć śnić.
To jest „Zaproszenie na bal”. Krolok, który jest księciem-wampirem, uwodzi 17-letnią Sarę. Zaprasza ją na bal. Zjawia się w swoim niesamowitym długim płaszczu i krąży wokół wanny, w której znajduje się Sara. Kusi ją, by przyszła na bal, który on wydaje. Krolok szuka świeżej krwi, ale Sara o tym nie wie. Ona widzi w tym przygodę, oderwanie się od rzeczywistości, zmianę:
Tam jest swoboda,
nadzieja, której tu nam brak.
Tam jest pogoda,
tam czeka na nas lepszy świat.
Tam życie ma inny smak.
Siedziałam jak urzeczona. Za każdym razem. I za każdym razem miałam gęsią skórkę. Zwłaszcza kiedy śpiewał Łukasz Dziedzic. Ten jego charyzmatyczny, mocny głos… Prawdziwie wampiryczny. Nic dziwnego, że Sara dała się zwieść Krolokowi – takiemu wampirowi też bym się dała zwieść ;-)
Jednak musical pozwala spojrzeć jeszcze inaczej na temat wampiryzmu, wieczności, ciągłego głodu krwi. Jest taka śliczna, przejmująca piosenka „Nienasycony głód” (KOSZMARNIE nagrana na płycie!). Jeśli macie możliwość, posłuchajcie jej. A oto słowa – refrenów:
Bo kiedy sięgnąć chcę ku życiu
To w ramiona chwytam śmierć
Lepiej rozbłysnąć raz
I spłonąć
Niż bez końca palić się
Ja chcę wlecieć na wyżyny
Lecz niezmiennie spadam w mrok
Lepiej aniołem albo i diabłem być
A ja to tylko niespełnienie
I pragnienie każe mi żyć
Tylko jedna chwila ukojenia
I niech się dzieje, co chce
Lecz daremna to nadzieja
Głód przepastny trawi mnie
(…)
Bo kiedy sięgnąć chcę ku życiu
To pochłaniam je do cna
Chciałbym zrozumieć świat
I poznać los
A nie znam siebie sam
Pragnę być nareszcie wolny
Lecz w kajdanach musze tu tkwić
Lepiej zbrodniarzem
Albo i świętym być
A ja to wielkie zakłamanie, tylko ja
Unicestwiam wszystko to, co kochać bym chciał
Śmiertelnicy żywią się nadzieją
Więc cierpliwie znoszą ból
Ja nie zaznam ukojenia
Bo przepastny znoszę głód
Można mieć wiarę w ludzkość
W sławę albo w grosz
Wierzyć w sztukę i naukę
Albo w miłość wierzyć wciąż
Bo ludzie wierzą w bogów
I w co tylko chcą
I w cuda i w znaki
I w piekło i raj
I w dobro i grzechy
Wierzą w Biblię albo los
Lecz prawdziwa moc, co rządzi tu
To wieczny głód
Odwieczny głód
Przeklęty i wyklęty głód
Wielki potępiony głód!
Ktoś kiedyś zarzucił mi, że żyję książkami, jak w książkach. Nie wiem, jak to wyrazić, ale sens znam. Tak samo jest z tymi utworami. Czasami odcinam się od rzeczywistości i chłonę te słowa, chcę żyć zgodnie z nimi – „Lepiej błysnąć raz i spłonąć, niż bez końca palić się”. Jak James Dean – „Żyj szybko, umieraj młodo”. Ale wiem, że to tylko takie pływanie w innej rzeczywistości, bo tak naprawdę nigdy bym na coś takiego się nie odważyła. Może dlatego tak pokochałam „Taniec wampirów”. I tak kocham książki. Inne światy, rzeczywistości, inne możliwości. Które w życiu pewnie nigdy nam się nie przytrafią, ale można je przeżyć mimo to.
W „Tańcu…” jest taka piosenka, kiedy Sara zastanawia się, czy przyjąć od Kroloka czerwone trzewiki:
Przyjąć je czy nie
Choć czerwone są jak krew
To ja trzewiki właśnie takie chciałam mieć
Dobre to czy złe
Mam już dosyć takich pytań
Moich pragnień ktoś nareszcie
Pojął skryty sens
Jutro wróci szary dzień
Tylko dziś jest bal
Dziś zamierzam żyć
Jutro będę spać
Zrobię to co chcę
Choćby jeden raz
Co w tym złego, żeby być sobą
Żeby być młodą
Śpiewać i tańczyć
Poczuć się wolną
Wolna jak ptak
Niczym anioł co na skrzydłach mknie
Lekka jak wiatr
Kiedy w lustrze wody budzi się.
Ja zawsze chorowałam na czerwone buty. I kiedy wreszcie znalazłam fajne, to się zastanawiałam, do czego mi będą pasować. No i zanuciłam sobie: „Kupić je czy nie, choć czerwone są jak krew, to ja buciki właśnie takie chciałam mieć” :) No i kupiłam! „Wolna jak ptak, niczym anioł co na skrzydłach mknie”. Taki drobiazg, a cieszy!
Jak ja tęsknię za „Tańcem wampirów"...