czwartek, 18 lutego 2010

Praca domowa

Dobrze, że mąż dziś nie poszedł do pracy. Bawił się z naszym dziecięciem, a ja mogłam w pokoju obok spokojnie poprawiać książkę (szkoda, że nie swoją). Nałożyłam dżinsy i czerwoną bluzeczkę. Spięłam przykrótkie jeszcze włosy, żeby mi grzywka do oczu nie właziła. Pomalowałam usta błyszczykiem. Pobiegłam zadowolona do męża, pokazać efekty przygotowań. Uśmiechnęłam się i powiedziałam: „No co, muszę ładnie wyglądać, przecież idę do pracy…”.

5 komentarzy:

  1. Sylwio, ja też pracuję w domu (o ile moje zajęcie można nazwać pracą) i też dbam o to, żeby nie siedzieć w dresiku i kapciach, a najlepiej w piżamie. Z jednej strony super: siedzę sobie na własnym krześle przed komputerem, ale z drugiej strony...to bardzo rozleniwia :)
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja się przyłączam do tego chóru. Praca w domu, bez szefa na horyzoncie, w miłej i sielskiej atmosferze... czegoż chcieć więcej. Zazwyczaj nie retuszuję swojego image’u, oczywiście – podobnie jak Skarletka – nie zasiadam do pracy w piżamie, ale też mnie szaleje przed lustrem, tylko jak najszybciej do biurka... ale... Sylwia, po prostu mnie zainspirowałaś. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ależ to cudna praca. Książki, książki, czy to się może znudzić?

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, Skarletko :) Masz rację, rozleniwia. Ale najgorsze jest to, że się mało z ludźmi przebywa :( A ja tak lubię sobie z kimś pogadać!

    Hej, hej, Jolu :) Masz rację, bez szefa na horyzoncie jest bardzo miło. Tylko, jak wspomniałam wcześniej, bez koleżanek, z którymi można pogadać, to trochę źle. Moja mama ciągle mówi, że jak mała pójdzie do przedszkola, to koniecznie muszę wrócić do pracy, żeby nie zdziczeć. Z jednej strony bym chciała, a z drugiej te nakazy i zakazy, ograniczenia... Zobaczymy, jak to będzie.

    Witaj, Beatto :) Oj, nie zawsze książki poprawiam. I nie zawsze ciekawe. Kiedy "przerabiałam" podatki, to miałam wrażenie, że to jakimś w ogóle innym językiem jest napisane niż polskim :) Ale już o wyprawach na tratwach... To już było coś :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń