niedziela, 21 lutego 2010

Na sportowo i olimpiadowo

Buuuu :( Sikora nie zdobył medalu. Zawsze tak jest, że jak się cała Polska nastawi, to ten, na którego się nastawia, medalu nie zdobędzie. No dobra, są wyjątki, ale to mało pocieszające. Dobrze że Małysz nie zawiódł. Ammanna to chyba nikt nie przeskoczy. Ale on podobno ma jakieś inne wiązania. To pozostali skoczkowie nie mogliby sobie sprawić podobnych? Przynajmniej byłyby równe szanse, a tak jest Ammann i reszta. Tej reszcie przewodzi Małysz! Jak ja lubię być dumna z naszych sportowców. Ale wolę letnie konkurencje, bo w tych zimowych prócz naszych skoczków, Justyny Kowalczyk i Sikory, nie znam nikogo. A ja lubię wiedzieć, komu kibicuję.
Spodobał mi się dziś tytuł na gazeta.pl: „Sikora finiszował wybornie, ale za późno”. Och, to rozczarowanie! Ta zgryźliwość! Przynajmniej jest zabawnie. Bo tak w serduchu, to szkoda zmarnowanej szansy. Wpadki przy strzelaniu – zupełnie niepotrzebne. Ale na koniec było idealnie. Tylko czemu tak późno?
Z pozycji oglądacza kanapowego trafienie w pięć kółek wydaje się bardzo łatwe. Powinno być łatwe zwłaszcza dla kogoś, kto robi to od lat i to z całkiem dobrymi rezultatami. Ale cóż, każdy popełnia błędy. Byłoby nudno, gdyby wiecznie wygrywali ci sami – jak w skokach, Ammann i Ammann. I człowiek siedzi przed telewizorem i się tylko zastanawia, kto będzie drugi i trzeci, bo pierwszy to wiadomo. No wiem, powtarzam się, ale to taki dobry przykład. To nawet Matti Nykaenen nie był taki przewidywalny. Chyba. O ile pamiętam. A nawet jeśli był, to to, co wyczynia teraz… Tego nikt nie przewidział! Niestety nie jest to ani sportowe, ani chlubne…
I coś na koniec. Może za późno, ale… LEĆ ADAM, LEEEEĆ!!! Musiałam to powiedzieć ;)

5 komentarzy:

  1. A moim ulubionym sportem jest basketball amerykański. Moja ukochana drużyna New Orlean Saints zdobyła Puchar pierwszy raz w historii a nikt na nich nie stawiał! Haaa!!!

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja jestem całkowicie antysportowy kibic, czyli w ogóle się sportem nie interesuję. Ale kim jest Małysz, wiem, wiem. :-)) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczekiwania innych wobec INNYCH. Bo muszą, bo CHCEMY, bo LICZYMY... ta presja ...brrrr... nagonka w prasie i telewizji...
    Jak ciężko potem powiedzieć, że NIE WYSZŁO?

    "Gram dla przyjemności. Wygrywam bez względu na wynik" - Chyba o to chodzi w tym wszystkim.

    ps. pozwolisz, że będę TU zaglądała?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam wygranych za mistrzostwo i wytrzymałość. Podziwiam także przegranych za umiejętność radzenia sobie z porażką, podnoszenia się po niej i wiarę, że warto znów próbować.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anhelli, chyba futbol? Bo basketball to koszykówka - a ja uwielbiałam NBA! Niestety, już nie transmitują meczów NBA w TVP :(

    Jolu, grunt, że wiesz, kto to Małysz ;)

    Ido, witaj! Masz rację, taka presja jest najlepsza. Jest pewnie czasami wręcz paraliżująca. A wiadomo - w sporcie wszystko może się zdarzyć. A! I zaglądaj tu, zaglądaj! Serdecznie zapraszam :)

    Beatto, ja również podziwiam każdego, kto potrafi się podnieść po porażce. To chyba największy sukces.

    Pozdrawiam i dziękuję Wam za odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń