wtorek, 9 lutego 2010

Pasja czytania wg Anne Fadiman, czyli "Ex libris"

Miłość dworska i miłość zmysłowa… Tak Anne Fadiman podzieliła miłość do książek. Kiedy czytałam jej pełne pasji i wiedzy eseje o życiu z książkami, nie mogłam wyjść z zachwytu i ciężko mi było powstrzymać uśmiech. Niesamowicie błyskotliwe opowiastki o zaczytaniu, o miłości do literatury, wprost wciągają i przykuwają uwagę czytelnika.
No właśnie – jakim czytelnikiem jesteś? Dworskim kochankiem czy zmysłowym? Czym się różnią od siebie dwa wymienione typy? Otóż, według Fadiman, pierwszy to taki, który nawet w myśli nie jest w stanie zagiąć choćby rogu książki. Nie mówiąc już o robieniu w niej notatek! Używa zakładek jak najcieńszych, żeby, broń Boże, nie zostawiły jakiegoś śladu na delikatnych kartkach.
A kochanek zmysłowy? No cóż, dla niego ważna jest treść, a papier to tylko naczynie, narzędzie tę treść magazynujące i przenoszące. Dlatego nie wzruszają go pozaginane rogi ani rozłożona do granic możliwości książka. „Że posłużę się analogią z dziedziny elektroniki – cytuje autorka swojego brata – założenie książki zakładką odpowiada wciśnięciu klawisza stop, zaś odłożenie jej grzbietem do góry – klawisza pauza”.
Fadiman opowiada również o swoim ojcu, który zmniejszał w podróży ciężar książek w miękkich okładkach, wydzierając przeczytane rozdziały i wyrzucając je do śmieci! Dodać należy, że cała rodzina autorki wprost ubóstwiała książki. A wydawca Fadiman uwielbiał się wadzić z pisarzami na kartach ich powieści, dopisując na marginesach swoje uwagi i spostrzeżenia. Niesamowite jest takie zmysłowe zakochanie.
Zastanawiam się, jaką miłością ja darzę książki. Zdarza mi się podkreślić jakąś ważną myśl albo przykleić karteczkę samoprzylepną na ważnej dla mnie stronie. Czasem nawet potrafię zagiąć róg. Ale wyrywać kartki… To mi się jeszcze nie zdarzyło. To chyba tak samo, jak spalić książkę, o czym czytałam niedawno. Zdaje się, że w Wielkiej Brytanii ludzie znaleźli tani sposób ogrzewania mieszkań – wykupują książki z antykwariatów, najchętniej encyklopedie, i palą nimi w piecach. O tempora, o moris! To już nie jest miłość zmysłowa, to jest profanacja!
A wracając do książki „Ex libris”. W pamięci utkwiła mi historia pewnego dekoratora wnętrz, który ustawił u swego klienta na półkach książki według wielkości i koloru. Niedługo potem nieszczęśnik zginął w wypadku samochodowym. Wszyscy związani z tą historią zgodnie orzekli, że sprawiedliwości stało się zadość.
Lubię książki o książkach. Lubię poznawać punkt widzenia innych czytelników, ich ukochane dzieła literackie lub choćby zwykłe czytadła. Bo przecież w książce nie chodzi tylko o to, żeby dostarczała nam jakiejś niesamowitej wiedzy, żeby była wybitna i stanowiła klasę samą w sobie. Literatura to przede wszystkim odkrywanie nowych światów, innych spojrzeń na te same rzeczy, to oderwanie od rzeczywistości albo zagłębienie się w rzeczywistość, której jeszcze nie znamy. To nauka i rozrywka. Każdy szuka czegoś innego dla siebie w książkach. Każdy coś innego znajduje. I miło jest przeczytać, co ktoś inny odkrył i co myślał, czytając daną powieść czy opowiadanie. I poznać historie, które się z powstawaniem książek czy z ich odkrywaniem wiążą. Ach, ta pasja czytania :)

2 komentarze:

  1. Sylwia, całkowicie się z Tobą zgadzam. Zbyt przeintelektualizowana książka może być przytłaczająca, choć niekoniecznie. Na przykład publikacje Eco – książki niezwykle erudycyjne, ale trudno się od nich oderwać. Zazwyczaj jednak książkę bardziej współodczuwam, przeżywam, niż ją racjonalizuję. Nie potrafię się aż tak dystansować w trakcie lektury. A historia taty autorki, który niefrasobliwie wyrywał kartki z czytanej książki, żeby mu było lżej ją dźwigać... niewyobrażalne. :-)) Powiało grozą i jednocześnie absurdem. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za odwiedziny, bo dzięki temu do Ciebie trafiłam. I będę mogła zaglądać częściej:)

    OdpowiedzUsuń