sobota, 13 lutego 2010

A wieczność zaczyna się dziś, czyli "Taniec wampirów" Romana Polańskiego

Przejeżdżałam dziś obok plakatu wieszczącego koniec tytułu – czyli ostatnie spektakle w Romie „Upiora w operze”. I smutno mi się zrobiło, mimo że za „Upiorem…” nie przepadam, ale jakiś czas temu takie plakaty obwieszczały koniec „Tańca wampirów”. A ja wprost uwielbiam ten musical. Kiedy nie mogłam jeszcze znaleźć nagrań polskiej wersji językowej w Internecie, wyszukiwałam choćby pojedyncze piosenki w innych językach i namiętnie słuchałam, mając w pamięci polskie słowa. Najczęściej były to wersje niemieckie, bo dynamika tego języka w zestawieniu z utworami „wampirycznymi” była wprost niesamowita. Później kupiłam płytę, na której dość wybiórczo zamieszczono utwory z „Tańca…” (na płycie z niemieckiej wersji są wszystkie utwory po kolei łącznie z kwestiami mówionymi!). Niestety, jakość polskiej płyty jest dość mierna. Gdzieś ginie siła głosów Łukasza Dziedzica (Krolok) i Malwiny Kusior (Sara). Myślę, że gdybym zaczęła moją przygodę z tym musicalem od płyty, nigdy bym się w nim tak bardzo nie zakochała. Jednak skoro nie mam innej możliwości, pozostaje mi do słuchania ta bardzo marnie nagrana płyta, z przecież doskonałymi głosami i piosenkami.
Na „Tańcu wampirów” byłam pięć albo sześć razy. To i tak mało, bo rekordziści byli pewnie z kilkadziesiąt razy. Ludzie znali na pamięć każdy wers każdego utworu. Każdy krok aktora. A ja uwielbiałam głos Łukasza Dziedzica (Krolok). I melodie, i teksty utworów. Teksty, które śpiewałam sobie, gdy prawdziwe życie kopało po tyłku. Gdy bałam się czegoś, bo było nowe. Gdy czegoś mocno chciałam, ale nie miałam odwago zaryzykować. I powtarzałam sobie np.:

Wmówili ci,
że zmiana grzechem jest.
Lecz ty już wiesz, że to nie grzech.
Bo przeczuwałaś
kłamstwo, podstęp, blef.

Ukrywano przed tobą,
że jest lepszy świat
Więc żyj w zgodzie z sobą,
bo reszta to fałsz.

Ja wiem, czego ci tu brak:
Ty na skrzydłach nocy unieść się chcesz,
bo w ciemności znajdziesz sens
gdy postradasz zmysły w niej
(…)
Ja wiem, czego ci brak:
ty na skrzydłach nocy unieść się chcesz
Monotonne przerwać sny
od początku zacząć śnić.

To jest „Zaproszenie na bal”. Krolok, który jest księciem-wampirem, uwodzi 17-letnią Sarę. Zaprasza ją na bal. Zjawia się w swoim niesamowitym długim płaszczu i krąży wokół wanny, w której znajduje się Sara. Kusi ją, by przyszła na bal, który on wydaje. Krolok szuka świeżej krwi, ale Sara o tym nie wie. Ona widzi w tym przygodę, oderwanie się od rzeczywistości, zmianę:

Tam jest swoboda,
nadzieja, której tu nam brak.
Tam jest pogoda,
tam czeka na nas lepszy świat.
Tam życie ma inny smak.

Siedziałam jak urzeczona. Za każdym razem. I za każdym razem miałam gęsią skórkę. Zwłaszcza kiedy śpiewał Łukasz Dziedzic. Ten jego charyzmatyczny, mocny głos… Prawdziwie wampiryczny. Nic dziwnego, że Sara dała się zwieść Krolokowi – takiemu wampirowi też bym się dała zwieść ;-)
Jednak musical pozwala spojrzeć jeszcze inaczej na temat wampiryzmu, wieczności, ciągłego głodu krwi. Jest taka śliczna, przejmująca piosenka „Nienasycony głód” (KOSZMARNIE nagrana na płycie!). Jeśli macie możliwość, posłuchajcie jej. A oto słowa – refrenów:

Bo kiedy sięgnąć chcę ku życiu
To w ramiona chwytam śmierć
Lepiej rozbłysnąć raz
I spłonąć
Niż bez końca palić się
Ja chcę wlecieć na wyżyny
Lecz niezmiennie spadam w mrok
Lepiej aniołem albo i diabłem być
A ja to tylko niespełnienie
I pragnienie każe mi żyć

Tylko jedna chwila ukojenia
I niech się dzieje, co chce
Lecz daremna to nadzieja
Głód przepastny trawi mnie

(…)
Bo kiedy sięgnąć chcę ku życiu
To pochłaniam je do cna
Chciałbym zrozumieć świat
I poznać los
A nie znam siebie sam
Pragnę być nareszcie wolny
Lecz w kajdanach musze tu tkwić
Lepiej zbrodniarzem
Albo i świętym być
A ja to wielkie zakłamanie, tylko ja
Unicestwiam wszystko to, co kochać bym chciał

Śmiertelnicy żywią się nadzieją
Więc cierpliwie znoszą ból
Ja nie zaznam ukojenia
Bo przepastny znoszę głód

Można mieć wiarę w ludzkość
W sławę albo w grosz
Wierzyć w sztukę i naukę
Albo w miłość wierzyć wciąż
Bo ludzie wierzą w bogów
I w co tylko chcą
I w cuda i w znaki
I w piekło i raj
I w dobro i grzechy
Wierzą w Biblię albo los
Lecz prawdziwa moc, co rządzi tu
To wieczny głód
Odwieczny głód
Przeklęty i wyklęty głód
Wielki potępiony głód!

Ktoś kiedyś zarzucił mi, że żyję książkami, jak w książkach. Nie wiem, jak to wyrazić, ale sens znam. Tak samo jest z tymi utworami. Czasami odcinam się od rzeczywistości i chłonę te słowa, chcę żyć zgodnie z nimi – „Lepiej błysnąć raz i spłonąć, niż bez końca palić się”. Jak James Dean – „Żyj szybko, umieraj młodo”. Ale wiem, że to tylko takie pływanie w innej rzeczywistości, bo tak naprawdę nigdy bym na coś takiego się nie odważyła. Może dlatego tak pokochałam „Taniec wampirów”. I tak kocham książki. Inne światy, rzeczywistości, inne możliwości. Które w życiu pewnie nigdy nam się nie przytrafią, ale można je przeżyć mimo to.
W „Tańcu…” jest taka piosenka, kiedy Sara zastanawia się, czy przyjąć od Kroloka czerwone trzewiki:

Przyjąć je czy nie
Choć czerwone są jak krew
To ja trzewiki właśnie takie chciałam mieć
Dobre to czy złe
Mam już dosyć takich pytań
Moich pragnień ktoś nareszcie
Pojął skryty sens

Jutro wróci szary dzień
Tylko dziś jest bal
Dziś zamierzam żyć
Jutro będę spać
Zrobię to co chcę
Choćby jeden raz
Co w tym złego, żeby być sobą
Żeby być młodą
Śpiewać i tańczyć
Poczuć się wolną

Wolna jak ptak
Niczym anioł co na skrzydłach mknie
Lekka jak wiatr
Kiedy w lustrze wody budzi się.

Ja zawsze chorowałam na czerwone buty. I kiedy wreszcie znalazłam fajne, to się zastanawiałam, do czego mi będą pasować. No i zanuciłam sobie: „Kupić je czy nie, choć czerwone są jak krew, to ja buciki właśnie takie chciałam mieć” :) No i kupiłam! „Wolna jak ptak, niczym anioł co na skrzydłach mknie”. Taki drobiazg, a cieszy!
Jak ja tęsknię za „Tańcem wampirów"...

6 komentarzy:

  1. Sylwia, czytałam, jakbym słuchała własnych myśli. I bardzo żałowałam, że nie oglądałam "Tańca wampirów". Oboje z Grzegorzem uwielbiamy opery i musicale. Podejrzewam, że ten spektakl spodobałby się nam. Słowa tekstów piosenek również bardzo do mnie przemawiają. W ogóle napisałaś bardzo poruszającego posta i sprawiłaś, że zanurzyłam się we własnych uśpionych tęsknotach; oj, czasem też chciałabym założyć czerwone buciki i zasmakować świata z marzeń. Przełamać osaczające mnie ograniczenia, lęki, stereotypy, z którymi żyje się może wygodniej, ale połowicznie.
    Zagrzebałam się w pracy. Mam teraz, po powodzi, gdy mieszkamy w lokalu zastępczym, dość trudne warunki do pracy i czasem czuję wypalenie. Przemęczenie materiału. W takich chwilach chciałabym choć na chwilę uciec. To tylko momenty słabości, ale bardzo ludzkie. A tak naprawdę, gdybym faktycznie zatraciła się w innym wymiarze, pewnie tęskniłabym za swoją codziennością. Pisałam trochę na temat akceptacji swojego losu na blogu, m.in. w postach Minimalizm i Krajobraz z różą.
    Ale jeśli jest muzyka ze spektaklu, na pewno będę szukać płyty. Pozdrawiam Cię ciepło. I wracam do pracy (muszę raz jeszcze zrobić korektę książki, w ramach reklamacji, bo znaleziono kilka literówek... nic, tylko płakać :-{).

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście, sytuacja niewesoła :( Czasami jest tak, jakby wszystko się sprzysięgło przeciw nam. I wtedy, z tej bezsilności, tylko jakieś słowa piosenek pozostają lub te wymyślone książkowe światy. Niekiedy pomagają w najtrudniejszych chwilach.
    Kiedy wracacie do swojego mieszkania? Mam nadzieję, że będzie ładnie odnowione i dzięki temu jeszcze lepiej będzie się Wam w nim mieszkało :) I będzie cieszyć swoją świeżością i tym, że jest Wasze :)
    Co do korekt... rzeczywiście, pracy z tym dużo, a wynagrodzenie takie sobie :( Dobrze że czasami można poprawiać też coś ciekawego :)
    I na koniec jeszcze jeden cytat: "Idź tam dokąd serce się rwie, nie myśl czego jutro będziesz żałować" ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekamy jeszcze na ostatnią wylewkę. Ale na razie są za niskie temperatury. A potem mamy mnóstwo pracy ze ścianami (tynki nasiąkły wodą do połowy wysokości ścian). Może na wiosnę uda nam się wrócić do domu. :-) Oby nie było następnej powodzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję się bez bicia, że o wampirach wiem niewiele i jakoś nigdy mnie do nich nie ciągnęło. Jeśli miałabym wybierać wśród przerażających postaci, wolę dzikie wilki, per wilkołaki, za ich niczym nieskrępowaną naturę, za to, że jednocześnie należą do tego świata, ale zawsze stoją poza nim. Natura jest ich schronieniem, język zwierząt ich własną mową.
    Ale Upiora w Operze lubię, mam nawet ścieżkę dźwiękową, której słucham namiętnie przynajmniej raz w tygodniu. Co do czerwonych bucików... kojarzy mi się twoja fascynacja z czerwonymi trzewikami, o których prawi stara legenda. Nie wiem czy czytałaś "Biegnącą z Wilkami" C.P. Estes, jest w niej mowa i szczegółowa analiza tego zjawiska, bo nie jest przypadkowym fakt, że się pożąda takich butów ;] Jakby co, zapraszam do siebie, do postu z 1 grudnia 2009. Bardzo ciekawa książeczka... Polecam i Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jolu, trzymam kciuki za Wasz szybki powrót do domu! I już więcej bez takich przygód.

    Anhelli, miałam w rękach "Biegnącą z wilkami", wypożyczyłam ją z biblioteki, ale nie dałam rady przeczytać :( Może następnym razem. Do niektórych książek trzeba dojrzeć, przynajmniej ja tak mam. Czekam więc na lepszy moment :)
    Co do wampirów - też niewiele wiem na ich temat. Ale niektóre uwielbiam - tzn. opowieści o nich (czyli musical "Taniec wampirów" i książkę "Historyk"; zamierzam też sięgnąć /wreszcie!/ do "Drakuli" Brama Stokera).

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sylwia,
    dziękuję. :-)

    Anhelli,
    my także kochamy muzykę z "Upiora w operze". :-) Dawno jej nie słuchaliśmy. Ale twój wpis sprawił, że właśnie sobie o tej dawno nie słuchanej płycie przypomniałam. Bardzo nam się podobał film, z którego pochodzi ścieżka dźwiękowa. A muzyka jest upajająca. :-)

    OdpowiedzUsuń