Dzisiaj był wielki dzień. Byłam w Empiku! Jak ja dawno nie myszkowałam między półkami w księgarni! Nie wdychałam zapachu jednocześnie tylu nowych książek. Nie poruszałam się w takiej zadrukowano-papierowej przestrzeni. Tylko klikałam na merlin.pl, bo taniej i z domu nie trzeba wychodzić. I książki same do mnie przybywały. Ale to jest jednak zupełnie coś innego – takie samodzielne myszkowanie między prawdziwymi, a nie wirtualnymi półkami. Inny świat, inne życie. Jakby więcej tlenu w powietrzu, więcej przestrzeni.
Najgorsze jest to, że mam tak bardzo ograniczony budżet. Ale nie potrafię się oprzeć – książki, kawa i herbata to są moje nałogi i nawet jak mam ostatnie złotówki na koncie, nie potrafię z tych nałogów zrezygnować. Phi, bywają gorsze uzależnienia.
Już się chwalę, co kupiłam i dlaczego właśnie to. Od razu się przyznam – strzelałam, bo o autorach nabytych przeze mnie książek nie słyszałam nigdy wcześniej. Otóż – Joel EGLOFF „Człowiek, którego brano za kogoś innego”. Zafascynowała mnie historia człowieka, który jest tak bardzo normalny, że aż do wszystkich podobny: „Wszyscy biorą go za kogoś innego: hydraulika, prezentera pogody, kolegę z więzienia, własnego męża, ojca…”. Ciekawie się zapowiada, choć już niejednokrotnie zdarzyło mi się, że dałam się uwieść recenzji, a później… Szkoda gadać. Jednak na jakiejś podstawie muszę te książki sobie wybierać, prawda?
Druga powieść, to „Adieu. Przypadki księdza Grosera”. Autor – Jan GRZEGORCZYK. Co mnie zainteresowało? – wypowiedzi znanych na temat książki i autora, np.: „Grzegorczyk znowu urwał mi się z łańcucha…” (Jan Góra, dominikanin). „Prawdę mówi Groser: komik zbawi świat” (Zenon Laskowik). Aha, aha – bohaterem książki jest ksiądz-pisarz.
I ostatnia książka, którą sobie kupiłam (bo kupiłam też córeczce książeczki z naklejkami i do czytania „Franklina i niespodziankę”), to „Skarby” Joanny GROMEK-ILLIG. Wydaje mi się, że nie jest to moja ulubiona literatura, ale z dwóch powodów MUSIAŁAM tę książkę kupić. Po pierwsze, na okładce jest filiżanka z kawą (dwa nałogi w jednym!), po drugie, na okładce wyczytałam, że autorka przez lata redagowała książki i pisała recenzje, wychowywała dzieci oraz prowadziła dom (to ja, to ja! z tą różnicą, że wychowuję dziecko, a nie dzieci, ale przecież wszystko się może zdarzyć…), a po pięćdziesiątce napisała książkę. Czyli że można debiutować w każdym wieku. To ja muszę przeczytać, jak debiutuje gospodyni domowa i redaktorka.
I to wszystko. Muszę przyznać, że miło jest się wyrwać tak w ciągu dnia z domu. I to jeszcze w takie miejsce! Do zaczytania jeden krok, jeden jedyny krok nic więcej ;)
piątek, 12 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
jak miło:) to nie tylko ja w takim razie dziś myszkowałam po Empiku i łupy do domu przyniosłam, teraz wącham, podziwiam i nacieszyć się nie mogę... ja tak mam jak już coś kupię, to podziwiać muszę potem z tydzień...
OdpowiedzUsuńSylwia, wiele razy, gdy czytam Twoje refleksje, czuję się, jakbym czytała we własnych myślach.
OdpowiedzUsuńA) kawa --- uwielbiam wyśmienitą kawę
B) książki ---- pasja, życie, zawód, marzenia...
C) metoda wyboru książek --- czyli brak metody :-)))
D) nieśmiałe marzenie o pisaniu --- zazwyczaj pocieszam się faktem, że Wharton zadebiutował grubo po pięćdziesiątce; teraz mam kolejny przykład, Twoją Joannę GROMEK-ILLIG
Ściskam redaktorkę ze stolicy --- Twoja koleżanka po fachu, redaktorka z południa ;-D
Ja też dziś byłam na książkowych zakupach, wróciłam, ale zaraz chyba będę robić jeszcze wirtualne zakupy w Matrasie - miła pani księgarz poinformowała mnie bowiem, że promocja -25% na wszystkie tytuły jest tylko do końca marca - nie oprę się... To nałóg, tak jak herbata w Tee Janowicz (moja ulubiona). Kawy nie piję, jest dla mnie zbyt ostra, ewentualnie z wieeeeelgachna iloscią mleka, albo pyszną, pzrepyszną zbożową... Więc doskonale rozumiem Twój dzisiejszy post :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
oj, zdaje się, że czasem mam podobnie, chociaż najwięcej jednak kupuję w sieci
OdpowiedzUsuńojjjjj wierzę, że wizyta w Empiku, czy jakiejkolwiek innej księgarni może dodać skrzydeł :). Ja dziś zakupiłam kilka pozycji na allegro i uśmiecham się sama do siebie.
OdpowiedzUsuńNa książkę "Skarby" Joanny Gromek-Illg (Illg, a nie Illig, że tak pozwolę sobie błąd literowy wyłapać :) też dzisiaj patrzyłam, bo z pewnych względów (to wspaniały krytyk literacki, autorka scenariuszy, wywiadów, reżyserka i żona pana Jerzego Illga, autora wspaniałej książki o wydawnictwie Znak "Mój Znak").
Będę tu zaglądać i wyczekiwać wpisu o tej właśnie pozycji.
Pozdrawiam serdecznie :)
Mam zakupy zaplanowane na poniedzialek, bede w polskiej ksiegarni akurat.Tylko,ze ja z konkretna lista,no chyba,ze cos wpadnie mi w rece z przypadku:)
OdpowiedzUsuńMilej lektury! Napisz kiedys,czy warto czytac ta ksiazke Grzegorczyka,zaineresowala mnie,recenzje fajnie zabrzmialy,pozdrawiam!
Zazdroszczę w żywe oczy!!! Normalnie, jawnie zazdroszczę;)
OdpowiedzUsuńKaś,to widzę, że wpadłyśmy na ten sam pomysł :) I ja również nie od razu zabieram się za czytanie nowych nabytków. Zresztą zawsze mam problem - który najpierw :)
OdpowiedzUsuńJolu, jakie to miłe, co piszesz :) Ja również przesyłam Ci moc uścisków :)
Marpil, to już jesteśmy trzy - Kaś, Ty i ja :) Widać piątek, to dobry dzień na kupno książek. A ja czekam na zniżki w Merlinie. Pewnie za miesiąc będzie można kupić naprawdę tanio fajne książki.
Anno, ja również najczęściej kupuję w sieci. Dlatego takie wyjście do Empiku, to normalnie jak święto :)
Virginio, witaj :) I od razu ups - taka byłam zafascynowana tą kawą z okładki i samymi książkami, że mi literówka wpadła. Dzięki za czujność :) Widzę, że dużo wiesz o Pani Gromek-Illg. Ja ją gospodynią domową nazwałam (bo sama się tak na okładce określiła), ale wychodzi na to, że to nie końca prawda, bo dorobek ma spory, z tego co piszesz. No i oczywiście, zapraszam! Miło będzie mi Cę tu gościć :)
Emocjo, zakupy z listą też są super! A i tak zawsze coś wpadnie "niechcący". Oczywiście dam znać, jak przeczytam którąś z zakupionych pozycji. Choć u mnie często jeszcze muszą "nabrać mocy" nowe nabytki :)
Beatto, nie zazdrość, tylko maszeruj na zakupy ;) Na pewno znajdzie się gdzieś jakaś fajna polska księgarnia. Kiedyś kolega znalazł w Austrii polską księgarnię, i tam mi kupił dwie książki autora, o którym u nas panie w księgarniach nie słyszały, a mianowicie Chestertona. Ja prosiłam o Chestertona, a one uparcie twierdziły, że mi chodzi o Mastertona. No cóż...
Pozdrawiam Was gorąco! I miłego dnia życzę :)
Sylwiu, o pani Gromek Illg wiele przeczytałam w dość opasłym tomisku jakim jest "Mój Znak" i z książki tej wynika, że sporo wniosła w świat kulturalny. Z wielkim szacunkiem wypowiadał się zawsze o pani Joannie, jej mąż Jerzy Illg - redaktor naczelny Wydawnictwa Znak. Dlatego jak zobaczyłam jej książkę, to stwierdziłam, że warto ją mieć ... a gospodynią domową może jest po drodze :).
OdpowiedzUsuńBędę Cię odwiedzać, bo miło tu u Ciebie.
Pozdrawiam serdecznie